Na długo przed tym, jak dowiedzieliśmy się o ludziach opuszczających swoje domy w USA, by zamieszkać za granicą w miejscach takich jak Portugalia, słyszeliśmy o rejsach po rzece Douro. Znajomi bardziej zamożni niż my cieszyli się kuszącymi wycieczkami w górę i w dół portugalskiej rzeki, zabierając ich z Lizbony do Porto i Salamanki (Hiszpania), a następnie z powrotem.

W ciągu sześciu lat spędzonych w Portugalii robiliśmy krótkie przystanki w Lizbonie, spotykaliśmy się z przyjaciółmi na lunchu w Coimbrze i omijaliśmy Porto w drodze do Santo Tirso, gdzie odebraliśmy samochód. Z wyjątkiem krótkich postojów, nigdy nie mieliśmy okazji być turystami.

Przeszukaliśmy Internet w poszukiwaniu rejsów po Douro, które pasowały do naszego portfela i odwiedziliśmy wiele wyjątkowych miejsc, które chcieliśmy zobaczyć w Lizbonie i Porto, spędzając czas w Coimbrze i płynąc do innych godnych uwagi miejsc.

Przed Covid uwielbialiśmy rejsy do różnych portów na Karaibach i raz po Morzu Śródziemnym. Nie ma jednak porównania między 138-osobową łodzią rzeczną a morskim behemotem dla kilku tysięcy osób z całodobowymi stacjami żywieniowymi i obfitością cholesterolu, wspieraną przez popołudniowe aukcje sztuki i wieczorną rozrywkę.

Przed przeprowadzką do Europy i pandemią odbyliśmy kilka rejsów do wielu karaibskich i śródziemnomorskich portów na pokładzie linii Holland America, Norwegian, Royal Caribbean, Celebrity i Carnival. Znajomi, którzy odbyli lub zarezerwowali rejsy Douro, wspominali o cenach zaczynających się od (USA) 3500 USD za osobę i przekraczających 10 000 USD, w zależności od długości i zasięgu rejsu.

Jesteśmy raczej mieszkańcami wsi niż miast, więc nasze środki są skromniejsze.

To będzie nasza pierwsza francuska podróż i rejs statkiem po rzece.

Vive la difference!

Rejs po rzece zapewnia inne widoki niż rejsy po Karaibach i Morzu Śródziemnym. Zamiast być otoczonym wodami morskimi, z wyjątkiem naszych (handlowych) portów zawinięcia, rejs po rzece płynie łagodnie między brzegami Douro, mijając po drodze przyciągające wzrok rezydencje, spektakularne krajobrazy i urocze wioski.

Opierając się na radach przyjaciół - weteranów rejsów po rzece Douro - nie skorzystaliśmy z żadnych wycieczek fakultatywnych. Zamiast tego zeszliśmy ze statku i spacerowaliśmy po okolicy na własną rękę, wynajęliśmy prywatnego przewodnika po Porto i zjedliśmy kolację z przyjaciółmi w Lizbonie i Porto.

Cena wycieczki all inclusive wycieczka dla dwóch osób wyniosła 2510 euro, bez wycieczek fakultatywnych. Oprócz wszystkich opłat portowych, w cenę wliczono ubezpieczenie podróżne i repatriacyjne, a także wszystkie napoje w restauracji i salonie, z wyjątkiem napojów "premium".

Zbudowany w 2003 r. i odnowiony w 2014 r. statek M.S. Infante D. Henrique może pomieścić 138 pasażerów. Jego wszechstronna, ciężko pracująca załoga składająca się z 26 osób jest odpowiedzialna za wszystko - od sprzątania pokoi i serwowania "wyrafinowanych francuskich" posiłków po rozrywkę wieczorami w salonie. Cieszymy się codziennymi koktajlami, grami salonowymi i jednoosobowymi zespołami na rzece Douro ... nie wspominając o posiłkach o jakości Michelin, podczas których poznajemy naszych przydzielonych do stolika kolegów: trzech innych osób mówiących po angielsku. Pozostali pasażerowie to starsi Francuzi. Na szczycie pływającego statku znajduje się taras słoneczny i mały basen, z którego można korzystać.

Ośmiodniowy pakiet wycieczkowy obsługiwany przez francuską firmę rodzinną CroisiEurope obejmuje zakwaterowanie w czterogwiazdkowym hotelu(Sana Metropolitan) w Lizbonie, wszystkie posiłki - śniadanie, lunch i kolację - na pokładzie i poza nim oraz dwie całodniowe wycieczki krajoznawcze (Lizbona, a następnie Coimbra), zanim autokar zabierze nas do Porto, gdzie wsiadamy na statek wycieczkowy.

Wszystkie kabiny są tej samej wielkości, funkcjonalne i nieco ciasne, oferując niewiele miejsca do poruszania się. Ale duże, panoramiczne okna oferują niezwykłe widoki.

Dobra wiadomość: ten rejs po Douro to świetny stosunek jakości do ceny - wygodne kabiny i łóżka, urzekające miejsca pokazane nam przez doświadczonych profesjonalistów, mnóstwo drinków i pyszne posiłki, z którymi rywalizuje tylko ich wykwintna prezentacja ... obsługa i wszystko inne.

A co złe? Cóż, czytaj dalej ...

Mroźna pogoda podczas całej podróży jest przygnębiająca - szare niebo i porywisty, porywisty wiatr wywołujący wybuchy deszczu ... łzy płaczu z powodu stanu rzeczy. W rzeczywistości pada każdego dnia naszego siedmiodniowego rejsu.

Każdego. Pojedynczy. dzień.

Każdego ranka wyobrażam sobie, jak Barbra Streisand śpiewa "Don't rain on my parade".

Czasami wydaje mi się, że jesteśmy na biblijnej arce, a nie na współczesnym statku wycieczkowym. W innych momentach podejrzewam, że jesteśmy w Babel, gdzie wszyscy mówią w obcym języku - francuskim, który z trudem rozszyfrowuję przez pryzmat moich 60-letnich zajęć w szkole średniej. Tak czy inaczej, jest to powód do niejednego bólu głowy.

Jeśli chodzi o stolice, Lizbona jest światowej klasy miastem pełnym starych i nowych skarbów. Jej pastelowe domy, błękitne wody i charyzmatyczne tramwaje wspaniale przecinają bogate połączenie historii i nowoczesności.

Nasza wycieczka jest typową wycieczką po starej i nowej Lizbonie lub, jak to ujął Patrick, "różnych dzielnicach, od niskich do wysokich".

Urodzony w Szwajcarii, nasz portugalski przewodnik biegle włada językiem francuskim i angielskim. Ponieważ liczba osób mówiących po francusku na naszym rejsie znacznie przewyższa liczbę Anglików (99% pasażerów rejsu to Francuzi), większość jego komentarzy jest wygłaszana po francusku, a następnie fragmenty po angielsku. Nadążanie za jego narracją jest walką, ponieważ Patrick grzechota o miejscach, które mijamy. W ciągłym monologu zapewnia narrację informacyjną. (Przez resztę czasu po prostu biegnie ... a ja i moja laska staramy się nadążyć).

Zaczynamy od zwiedzania Muzeum Płytek(Azulejo) połączonego z kościołem Madre de Dios. W całym swoim złotym blasku i chwale (i związanym z nim klasztorze) kościół pochodzi z 1509 roku. Następnie nasza grupa udaje się do klasztoru Jerónimos, w którym znajduje się kościół Santa María. Budowa rozpoczęła się w 1501 roku, a struktura jest obecnie podzielona na sześć lub siedem części. "Drugorzędne" wejście do kościoła było prawdopodobnie przeznaczone jako ołtarz dla zwykłych ludzi, którym nie wolno było ocierać się łokciami o szlachtę w środku. Cała konstrukcja przetrwała wielkie trzęsienie ziemi w Lizbonie i późniejsze tsunami, które zmiotło parter.

Po zwiedzeniu kościoła dochodzimy do tematu przewodniego tej wycieczki: "Och, spójrz. Znowu pada." Udajemy się do Wieży Belém, ale nie wysiadamy z autokaru, aby stanąć w kolejce do słynnego na całym świecie sklepu Pasteis de Belem z powodu silnego wiatru wzburzającego fale na rzece Tag. Zamiast tego udajemy się do Pomnika Odkryć(Padrão dos Descobrimentos) z widokiem na mosty 25 Kwietnia i Vasco de Gamy. Okrążając stację kolejową Oriente, co wydaje się kilka razy, pokazano nam posąg Chrystusa Cristo Rei, "Miasto Uniwersyteckie" - 3,5 km od placu Rossio i 3,6 km od Teatru Narodowego Dona Maria II - wraz z ambasadami USA i Francji.

Lunch jemy w Aldea, popularnej restauracji odwiedzanej przez mieszkańców. Nie podano nam żadnych opcji menu. Po smacznej zupie warzywnej podawany jest łosoś, wino i budyń na deser. Chociaż łosoś jest dobry, nie jestem szczególnie fanem ryb i zastanawiam się nad weganami i wegetarianami wśród nas.

Rankiem trzeciego dnia autokar odjeżdża z Lizbony i zabiera nas do Coimbry... a później do Porto.

Z niecierpliwością czekamy na nasz czas w Coimbrze. Byliśmy tam już wcześniej, ale tylko po to, by spotkać się z przyjaciółmi na lunch. Nasza wycieczka pokaże nam całe dziewięć jardów.

Mijając "windę" nadal używaną do transportu ludzi między niższymi i wyższymi częściami Coimbry, odwiedzamy Klasztor Świętego Krzyża(Mosteiro da Santa Cruz), pomnik narodowy, w którym pochowani są dwaj pierwsi królowie Portugalii. Następnie nasz autobus odwozi nas w pobliże popularnego deptaka w dolnej części miasta, gdzie robimy zakupy i jemy lunch w Oi8o (Eight), nowej restauracji. Dzisiejsza specjalność: kaczka. Ponownie, żadnych opcji.

Popołudnie spędzamy na Uniwersytecie w Coimbrze. Założony w Lizbonie w 1290 roku, przeszedł kilka przeprowadzek, aż przeniósł się na stałe do Coimbry w 1537 roku, kiedy król João III zapisał swój pałac i jego tereny na założenie szkoły. Jest to jeden z najstarszych nieprzerwanie działających uniwersytetów na świecie, najstarszy w Portugalii i odegrał wpływową rolę w rozwoju szkolnictwa wyższego w świecie portugalskojęzycznym, zorganizowanym na ośmiu wydziałach, nadając stopnie licencjata (licenciado), magistra(mestre) i doktora(doutor) w prawie wszystkich głównych dziedzinach.

Wykładałem na kilku uniwersytetach, z których żaden nie może pochwalić się tak imponującym kampusem jak Coimbra. Niemniej jednak cieszę się, że nie broniłem swojej pracy doktorskiej w sali przeznaczonej do tego celu, gdzie studenci z dowolnego uniwersytetu w Portugalii mogą cierpieć z powodu rytuałów w tym surowym, ponurym otoczeniu. Co więcej, który student (lub członek wydziału) zgodziłby się dziś na uwięzienie w akademickim więzieniu - ze ścianami o grubości dwóch metrów - którego cele przypominające lochy znajdują się poniżej okazałych poziomów biblioteki powyżej, gdzie nietoperze chronią bezcenne książki, pożerając robaki pożerające papier?

Parasole ze sklepów turystycznych, które kupujemy podczas ulewy, nie wytrzymują nawet pięciu minut... dopóki brutalne wichury nie rozerwą ich, dając im (i nam) brutalne lanie.

Wczesnym rankiem czwartego dnia naszej wycieczki wyruszamy w rejs, żwawo stąpając po wodach Douro, codziennie uzupełnianych przez ciągłe ulewy. Statek zabierze nas z Porto do Régua, przepływając przez śluzy Crestuma i Carrapatelo. Po lunchu docieramy do Régua, gdzie oferowana jest degustacja wina musującego Lamenco. Słońce wychodzi na chwilę i rozjaśnia nasz poranek. Ta urocza wioska, w której znajduje się Muzeum Douro, jest warta spaceru ... parasole w ręku.

Dzień piąty zabierze nas z Régua do Pinhão i Porto Antigo. Jeśli chcemy, możemy odwiedzić Muzeum Douro i Quinta do Tedo. Opuszczamy statek i idziemy pieszo do muzeum - 3,50 € za osobę za seniorów i pamiątki. Później, po kolacji - wystawnym filecie wieprzowym - odbywa się opcjonalna wycieczka i taniec "Porto by Night". Odmawiamy boogie-woogie z innymi geriatriami.

Sobota, nasz szósty dzień, to rejs po rzece Douro z Porto Antigo z powrotem do Porto (pierwsza nazwa odnosi się do napoju, druga do miejsca). Tego popołudnia oferowane są dwie wycieczki: jedna to wycieczka z przewodnikiem po Porto; druga zwiedza Porto tramwajem i odwiedza muzeum tramwajów. Niestety, cała ta woda deszczowa wpłynęła na śluzy, przez które musimy przejść, i opóźniła nasze przybycie do Porto o kilka godzin. Załoga stara się przełożyć obie wycieczki. Nasz Uber przyjeżdża punktualnie o 18:00, aby zawieźć nas na kolację z przyjaciółmi, którzy mieszkają na obrzeżach Porto za Matosinhos (po drugiej stronie rzeki od Nova da Gaia, gdzie cumujemy).

Niedziela Wielkanocna, dzień siódmy, obejmuje zwiedzanie Porto i pobliskiego Guimarães. Chociaż chcielibyśmy odwiedzić "średniowieczne" Guimarães, rzekomo jedną z pierwszych stolic Portugalii (inne to Coimbra i - wierzcie lub nie! - Río de Janeiro), to właśnie wtedy zaplanowaliśmy naszą prywatną wycieczkę po Porto.

"Nazwa Portugalii pochodzi od Porto!" deklaruje nasz przewodnik, Bernardo, wyjaśniając, że kraj rozwijał się z północy na południe. Urodzony w Coimbrze Bernardo ukończył architekturę i socjologię i uważa się za "małego ambasadora Porto, mojego miasta", wskazując na zbudowany w 1886 roku most "Eifel", który obecnie służy zarówno pasażerom, jak i pociągom. Mijając XII-wieczną katedrę i VI-wieczny Pałac Biskupi, jedziemy wzdłuż Boa Vista Avenue w ekskluzywnej dzielnicy Bom Fim.

"Pięćset lat temu odkryliśmy świat... teraz świat odkrywa nas", żartuje Bernardo, wskazując na stocznię, w której cumują łodzie zbudowane specjalnie do przewozu wina Porto. Dalej prowadzi nas przez Afuradę, tradycyjną wioskę znaną z wielu restauracji serwujących świeże owoce morza.

Widzimy Casa da Música, kulturalną atrakcję, gdzie chóry i orkiestry wykonują muzykę barokową. Te ogromne domy, które mijamy wzdłuż oceanu na Boa Vista? "Są one znane jako "brazylijskie domy", rezydencje zbudowane przez Portugalczyków, którzy udali się do Brazylii, zbili fortuny i wrócili do Portugalii, gdzie zbudowali te rezydencje" - mówi Bernardo. Piękne domy ciągną się wzdłuż Avenida Jorge Nuno Pinto da Costa, ulicy, w którą skręciliśmy. Domy w tej dzielnicy "Foz" kosztują ponad milion euro, wykrzykuje Bernardo. "Innymi słowy, to 5000 euro za metr kwadratowy do kupienia w Foz!".

Jadąc aleją Montevideo, natrafiamy na najbogatsze domy w Porto. Duży park miejski rozbrzmiewa echem Central Parku na Manhattanie i madryckiego Parque del Buen Retiro. Gdy zbliżamy się do kaplicy Santa Catarina na rogu Rua de Santa Catarina, głównej ulicy handlowej Porto, uderzają mnie oszałamiające dekoracyjne portugalskie płytki, azulejos, które pokrywają zewnętrzną i dolną połowę wnętrza kościoła. W pobliżu rybacy żegnają się z rodzinami przed wypłynięciem w morze.

W pobliżu Muzeum Tramwajów w Porto, zainstalowanego w dawnej elektrowni, Bernardo wskazuje dawne więzienie, w którym obecnie mieści się Centrum Fotografii, oraz najpiękniejszą księgarnię na świecie, Livraria Lello, odwiedzaną codziennie przez 3000 osób.

Nasze zwiedzanie kontynuujemy od artystycznego obszaru Uniwersytetu w Porto, założonego w 1911 roku, zanim natkniemy się na coś, co wydaje się być największym kościołem w mieście. Znajdujące się w centrum Porto kościoły Carmo i Carmelitas to w rzeczywistości dwa kościoły oddzielone jednym z najwęższych domów na świecie, zbudowanym tak, aby kontakt między zakonnicami i mnichami był prawie niemożliwy. Kościół Carmelitas był częścią klasztoru w XVII wieku. Budynek ma klasyczną fasadę z pojedynczą dzwonnicą i bogate złocone wnętrze. Kościół był używany jako koszary podczas francuskiej inwazji na Porto (1808-1814). Kościół Carmo jest prostszy, niemal gotycki z zewnątrz, ale bardziej dekoracyjny wewnątrz. Dawny klasztor na lewo od kościoła Carmelitas jest obecnie siedzibą GNR (Portugalskiej Gwardii Narodowej).

Powołując się na 20 000 płytek azulejo na stacji kolejowej São Bento, zaprojektowanych i pomalowanych przez Jorge Colaço, Bernardo kończy naszą wycieczkę najbardziej znanym gotyckim zabytkiem Porto: XIV-wiecznym kościołem św. Pożar spowodowany oblężeniem Porto w 1832 roku zniszczył stare krużganki. Na jego miejscu Stowarzyszenie Handlowe miasta zbudowało Pałac Giełdy (Palácio da Bolsa), wspaniały przykład XIX-wiecznej architektury neoklasycznej.

Przed zakończeniem rejsu ósmego dnia rano wracamy do naszego pokoju i znajdujemy na łóżku kilka dokumentów ozdobnie przewiązanych niebieską wstążką. Wśród nich znajduje się koperta z podziękowaniami dla całej załogi. Prosimy o pozostawienie jej w skrzynce w recepcji" - powiedziano nam. "Kwota zależy od twojego uznania i zostanie równo podzielona między wszystkich 26 członków załogi".

Liberté, égalité, fraternité, jak sądzę.

Podczas poprzednich rejsów napiwki - w wysokości od 10 do 20 dolarów dziennie na osobę, czyli 15-20% - były automatycznie dodawane do naszego rachunku przed zejściem ze statku.

Szansa na wygranie znacznych zniżek na przyszłe rejsy CrosiEurope poprzez wypełnienie kwestionariusza oceniającego nasze wrażenia z rejsu znajduje się wśród dokumentów na łóżku. Moje sugestie są dwojakie:

> Oferować więcej niż jedną opcję posiłku. Wielu z nas nie lubi ryb (ja) lub jest weganami lub wegetarianami. Być może stwierdzenie "Jeśli masz ograniczenia żywieniowe, uprzejmie prosimy o poinformowanie nas o tym w recepcji" w umowie rejsu obejmuje to?

> Zapewnienie programów na telewizorach z dużym ekranem w każdej kabinie. Z wyjątkiem codziennych informacji ze statku i jednego kanału (może dwóch) oferującego francuską telewizję, pozostałe cztery stacje po prostu mówią "Sem sinal" (brak sygnału). Jedna angielska stacja, być może nadająca wiadomości, byłaby mile widziana.

Rejs kończy się ostatnim śniadaniem w formie bufetu. Opuszczam pokład, wychodząc w deszczu, z rozdzierającym przeziębieniem. "Constipado", jak mawiają Portugalczycy.

Wielokrotnie nagradzany dziennikarz Bruce H. Joffe jest autorem książki Spanish Towns, Portuguese Villages: A Journal for Expats and Immigrants oraz EXPAT: Leaving the USA for Good. Zarządza grupą Portugal Living na Facebooku.


Author